Moja lista blogów

poniedziałek, 22 lutego 2010

DEKOMPRESJA cd!




Jednak pojechałem.
Co prawda tylko na niedzielę, ale...
W dużej mierze sprawdziło się to co napisałem już w sobotę, a przede wszystkim nie przewidziana przeze mnie w zeszłym roku, "trzecia droga festiwalu", czyli wszystko po staremu. To według mnie najgorsza opcja, bo nie mogę ani skrytykować imprezy ani jej pochwalić.

Na tą chwilę jak dla mnie jest to impreza nr trzy, jeżeli chodzi o Polskę. Patrzę pod kątem organizacji, miejsca, wystawców i frekwencji. Bardzo ważna też jest atmosfera, ale to rzecz, której nie da się zbadać i dla jednej osoby może być fajnie w Krakowie, dla drugiej w Gdańsku a dla trzeciej na obydwu tak samo.

Porównując ostatni Gdańsk i Łódź postawiłbym plus przy tym pierwszym miejscu.

Organizacyjnie imprezy wypadły podobnie, chociaż jednak w Stoczni dało się odczuć większe zaangażowanie obsługi podczas samej imprezy. Myślę, że powodem tego było to, iż robią je osoby tatuujące lub związane z tatuażem, więc czujące środowisko.

Miejsce: ja kocham Gdańsk, morze i tradycję. Tam miałem wszystko i mam nadzieję, że nigdy nie będę miał powodów do nie uczestniczenia w tej konwencji.

Wystawcy w Łodzi również nieco zawiedli. Szkoda, że nie dotarli zapowiedziani Spider z D3XS, Baton z Azazela, Kosa z Art. Line, Prykas z Rybnika i z naszego KULTu Agrypa. Jak na stosunkowo nie dużą imprezę, brak kilku tak charakterystycznych artystów obniżył znacznie jej poziom. Pojawiło się za to kilka studiów tatuażu i tatuatorów, którzy nie powinni istnieć i których nie powinno dopuszczać do możliwości promowania się na żadnej imprezie. Wystarczy wejść na port folio kilku, by od razu zorientować się o co chodzi… Sam Tomek zasiadający w jury powiedział, że było mniej więcej ośmiu tatuatorów z tych prezentujących prace, którzy mogli rywalizować ze sobą. Reszta to przepaść za nimi… Widać też, że wielu naszych rodzimych tatuatorów zlekceważyło festiwal, postanawiając na niego nie przyjeżdżać. Sprawdza się prawo rynku – prawo wyboru.

Frekwencja także wydawała mi się lepsza w Trójmieście, ale tutaj mogę się mylić. Czasami to tylko mylne wrażenie. Chociaż... daję sobie paznokieć obciąć!

Czekam teraz na Grudziądz. Paweł z Kasią z 3rd EYE stoją przed nie lada wyzwaniem i wiele kłód pod nogami, które muszą zamienić w atrybuty. Mają już jeden sukces na swoim koncie, a mianowicie udało im się zaprosić nieobecnych w Łodzi Gonziaków oraz Andrzeja Leńczuka z Wałbrzycha. Wierzę, że uda im się skusić i Juniora. Tych tatuatorów po porostu nie morze brakować na żadnej, liczącej się imprezie w Polsce!!!

Jeszcze parę słów o KULCIE. Jak zwykle się po opijali, nie zdobyli nagród, nie zarobili kasy, w boksie żarli wegańskie ciasto, nie oddali kurtek do szatni, odganiali gapiów, zadzierali nosa i nie wzięli mydła. Dopadła również afera Tattoofest. Jawor w sposób ostentacyjny i bez pardonowy zarzucił nam w imię szatana, że na naszym myszolajkonikowym plakacie a dokładnie na medalionie wiszącym u szyi „konia”, widnieje wizerunek znienawidzonego w kręgach wyznawców Lucyfera - Jana Pawła II. Nie wierząc w ten wyssany wydawałoby się z ogona belzebuba fałsz, zadzwoniłem do autora, czyli Myśkowa (kolejna szatańska sprawka: przecież on nigdy nie odbiera!), który potwierdził niniejsze spostrzeżenie. No to pięknie. Teraz całe Opole będzie odprawiało czarne msze na pohybel krakowskiej konwencji. Jeszcze tego brakowało!
Radek

3 komentarze:

  1. Kolejny wpis na literkę "D" czy to ona sponsoruje miesiąc luty? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bosze biedny JPII doczekał się afery teraz go po komisjach będą ciągać :)

    OdpowiedzUsuń