Moja lista blogów

poniedziałek, 15 marca 2010

ROGAL! POWODZONKA!





















To było wspaniałe otwarcie. Mnóstwo osób, szalona atmosfera, klimat, rozmowy, jazz i tatuowanie. Rogal przepracował w Kulcie rok, po czym zdecydował się na powrót z Krakowa do Poznania i założenia własnego studia. Minęło dwanaście miesięcy i wreszcie się udało!
Wybraliśmy się w sobotę w południe, tzn. Ja, Ania Kudi, Agrypa i Edek ze swoją miłością. Mała reprezentacja z Krakowa. Dobry obiadek pod Łodzią i ok. 19-tej pojawiliśmy się w Jazz Tattoo. Pierwsze wrażenie najważniejsze! Subtelna reklama na zewnątrz, boczna uliczka, choć na pierwszy rzut oka ewidentne, ścisłe centrum Poznania, urokliwy kościół po drugiej stronie ulicy. Wejście przez bramę, domofon, żadnej witryny. Otwierają się drzwi, witają ludzie, czarno-białe ściany a z głośników sączy się jazzowa muzyka. Widać przemyślaną aranżację, ciekawą stylistykę pasującą jak ulał do Rogala, wpasowującą się w jego charakter. Zostawiamy Agrypę i biegiem do hotelu, zameldować się i od świeżyć. Szybki prysznic i z powrotem, do przejścia jakiś kilometr. Po drodze zakup butelki francuskiego szampana, jakieś whisky i z powrotem jesteśmy w Jazzie. Teraz już na spokojnie oprowadza nas po wnętrzach Gosia, zaczynając od pracowni Marcina. Duże pomieszczenie w kwadracie, mniej więcej 5m na 5m i zawadiacki uśmiech właściciela: „To tylko dla Mnie”! Na ścianach obrazy Nailego wypełniają klimat, fioletowa ściana kontrastuje czerń i biel.
Obok pomieszczenie dla tatuatorów, w przyszłości dwójki. Dzisiaj to tylko Nail-królestwo. Dalej poczekalnia, toaleta i prysznic. Wszystkie pomieszczenia połączone, z bardzo dobrą komunikacją. Wypas! To nie jest kolejne studio tatuażu z białymi płytkami na ścianach.
Rozkręca się impreza. Troszkę się spóźniliśmy, ale gospodarze poczekali z tortem. Najważniejsze! Mała przemowa nie mówcy Rogala to głównie podziękowania dla wszystkich tych, którzy przyczynili się do otwarcia pracowni, rodziny i przyjaciół. Strzelają szampany, atmosfera luzuje. Zaczynają się pogawędki, a jest, z kim rozmawiać. Junior przyjechał z Dominikiem, Darek, z Gulestusa przywiózł Bartka Panasa z narzeczoną i Dawida Rudzińskiego, zawitał Aero z Vikinga, Sławek Frączek po sąsiedzku, Marcin jeszcze z Saurona. Poza tym mnóstwo fajnych ludzi związanych z Rogasiami.
Rozmowy to coś, o czym warto wspomnieć. Brakuje takich spotkań na luzie, gdzie można swobodnie porozmawiać, powspominać, podpytać i zasięgnąć rady. Czasami czuję, że sporo wiem o świecie tatuażu. Przy takim Sławku Frączku staję się malutki, słuchając jak 1993 roku zdobywał pierwszą nagrodę na zagranicznej konwencji, jak obserwował zachodnia scenę lat 90-tych i jakie miał pomysły. Co śmieszniejsze, zderzał się wbrew pozorom z takimi samymi dylematami i problemami, gdy wychodził z inicjatywą, pomysłami, jak i my dzisiaj. Zawiść, zazdrość, zakłamanie ludzi, którzy mało robią dużo krzycząc podcinają skrzydła. Podbudowały słowa, żeby kroczyć własną droga nie poddając się i po prostu robić konsekwentnie swoje. Dawno też nie miałem okazji podyskutować z Juniorem, duszą towarzystwa, człowiekiem, którego tak bardzo cenię za posiadanie własnego zdania. Pewnie! Nie zgadzamy się czasami, ale szanujemy swoje poglądy, a dyskusję na temat, czy scena polska czy niemiecka jest lepsza artystycznie i jakościowo jeszcze dokończymy! Na razie przynajmniej wiem, że nie mówi się „tydzień czasu”!
Edek! To chory dzieciak, którego wszyscy kochają a wkrótce będą nienawidzić! Wystarczył impuls, rzucone słowo i już siedział rozebrany na fotelu z obnażonym udem i gotowy do wytatuowania. Projekt rozrysowany przez Juniora, Rogala, Agrypę, Bartka Panasa i Marcina z Saurona i przez te same osoby wytatuowany w dwie godziny. Art. Fusion z błyskiem w oku, temperamentem, mnóstwem śmiechu, dobrej zabawy i na pewno niezapomnianych wspomnień. Rogal, co prawda z lekkim niedowierzaniem podchodził do pomysłu, który na szczęście się zrealizował! Gratulacje dla Edka, który cały czas był kłuty przez co najmniej dwie osoby. Brawo dla tatuatorów, że nie poszli na piwo w połowie projektu… na szczęście dali się poić Edkowi w trakcie! Mam nadzieję, że efekt końcowy wam kiedyś pokażę, po zagojeniu i za zgoda męczennika. Tak czy inaczej powstał kawał dziary, oczywiście czachy! Na koniec nie obyło się bez nagród. Tak więc The Best Of Night, The Best Of Show, The Best Of Jazz, The Best Of Poznań i The Best Of Destroy rozdaliśmy wśród siebie!!!
Tak zrobiła się trzecia nad ranem, skończyło się piwo a każdy zaczął myśleć o trudnościach z przeżyciem najbliższego dnia. Pożegnania i myśl: WARTO BYŁO PRZYJECHAĆ!
Radek

Ps.
Żółta kartka dla Tofiego i Myśkowa
Z kroniki plotkarskiej:
Junior nie otwiera nowego studia, ale remontuje to, co jest
Pan Panas będzie za chwilę miał swoją Panią Panasową
Od 1-go sierpnia w Jazz Tattoo pojawi się jeszcze jeden tatuator
Rogal staje się maratończykiem, myśli o pierwszych zawodach
Resztę zachowam dla siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz