Moja lista blogów

środa, 10 marca 2010

FRANKFURT 2010










Nie wiedziałem, że pisanie bloga jest tak trudne, i nie chodzi tutaj bynajmniej o to, że nie ma o czym pisać, ale o zwykła konsekwencję. Z drugiej strony dobry motywator do tego, by właśnie nad tą konsekwencją popracować!
W Kulcie cały czas szaleństwo i pęd. Nie wiem jak wyhamować i czy w ogóle próbować to zrobić? Z jednej strony narzekanie, brak czasu, zajęte weekendy, nie odebrane telefony, zaniedbane prywatne sprawy, przyjaciele, rodzina. Z drugiej strony nowe doświadczenia, poznani ludzie, miejsca, sytuacje i poczucie, że jednak nie stoimy w miejscu.
Dwa tygodnie temu wpisałem coś ostatni raz. Piti z Bamem wrócili ze Szwecji, z Meltdown, przywożąc Edkowi nagrodę za jego pracę na stopie Bama. Daveee pozostał na guest spocie. Ja zaliczyłem rewelacyjny koncert Anti-Nowhere League i Peter and the Test Tube Babies w Łodzi. Klasykę punk rocka słuchanego z kaseciaka dwadzieścia lat temu… ech… łezka się w kręci oku … Następny weekend spędziliśmy we Frankfurcie nad Menem, na największej konwencji w Europie. I tutaj się warto na chwile zatrzymać.
Festiwal tatuażu w tym mieście to największa tego typu impreza, chociaż nie najlepsza, jeżeli chodzi o poziom tatuatorów. Tysiące osób, jakie ją odwiedzają, przychodzi tam po prostu się wytatuować. Nie często widziało się pozaczynane lub kontynuowane duże kompozycje. Z reguły były to tatuaże jednosesyjne. Nie można powiedzieć absolutnie, że poziom jest niski, o nie! Powiedziałby raczej, że jest to obiektywne odzwierciedlenie tego, co dzieje się obecnie w tatuażu. Na szczęście wyszliśmy już z epoki dziabania więziennego a nawet tribali na lędźwiach. Coraz mniej zauważa się w boksach katalogów z wzorami a coraz więcej osób rysujących. Po prostu zaczęła się era komercji a la Miami Ink. Nie wiem czy to dobrze czy źle. Na nasz festiwal w Krakowie staramy się zapraszać tylko tatuatorów prezentujących odpowiedni poziom artystyczny. Większość z nich podchodzi negatywnie do komercjalizacji tatuażu. Niestety, również większość z nich mówi o pieniądzach i cenach. Ale to inny temat. Dla mnie jako właściciela studia tatuażu, pobyt we Frankfurcie to prawie ideał. Iza i Edek tatuowali więc po raz bodaj pierwszy od bardzo dawna udało nam się pokryć koszty wyjazdu z zarobionych pieniędzy. Sprzedaliśmy mnóstwo koszulek i gazet. Spotkaliśmy wielu przyjaciół z Polski i za granicy. Droga przebiegła spokojnie. Co prawda hotel zarezerwowałem na 5-go lutego, więc miesiąc wstecz, ale daliśmy radę. Na koniec Edek wyciągnął pierwszą nagrodę w kategorii „Tatuaż Mały”. Czego więcej chcieć?
No może zjedzenia ośmiornicy, ale to też się udało!!!
Radek
Ps. Pozdrowienia dla ciężko pracujących na konwencji Cyberów, Andrzeja Leńczuka, Waldiego i Osy, Szczotki i Lady a także Michała, wielkiego pasjonata, któremu się chce. Przyjechał do Frankfurtu z Polski, żeby zrobić sobie tatuaż u Zhivko i po prostu być na kolejnej konwencji!!! Szacun!!!

1 komentarz:

  1. Nikt nie mówił że będzie łatwo. Piszesz z małą czestotliwością i za krótko... zrobiłem dwa łyki porannej kawy i już koniec :( Czuje niedosyt.
    Co masz na myśli pisząc o komercjalizacji? Czy to znaczy że tauażyści robią to dla pieniędzy tylko i wyłącznie? Mam nadzieję że nie :)
    Pozdrowienia dla Kultu oraz gratulejszyny dla Edka!

    OdpowiedzUsuń